Przejdź do głównej zawartości
 Cykl katedry zacząłem tworzyć ponad 15 lat temu. Robię go z przerwami do dziś. W zamierzeniu miały być to konstrukcje kształtem przypominające katedry lecz zbudowane z najprostszych elementów – kresek i kreseczek. Ich nagromadzenie i kierunki ułożenia tworzą bryły z których powstaje cała praca. Od dawna posługuje się kreską jako środkiem wyrazu artystycznego. Zazwyczaj jest to kreska a właściwie linia kręta, zawiła, poszukująca. W przypadku katedr stosuje linie prostą wręcz toporną. Staram się realizować swój cel jak najprostszymi środkami. Katedra z greckiego krzesło i takie są moje katedry z wieżą lub wieżami zamiast oparcia, na krzywych nogach ścian odgrodzonych kreską siedziska. Takie zewnętrzne, surowe a zarazem zapraszające do swojego niewidzialnego wnętrza.
Katedra jako łącznik między ziemią a niebem. Wieża wskazująca jedyny słuszny kierunek. Zewnętrzność katedr jest widziana z oddali, często przytłacza to co w około. Wnętrze natomiast jest owiane tajemnicą, nie wystarczy przekroczyć próg trzeba się jeszcze zagłębić we wnętrzu zazwyczaj przytłaczającym widza. Wnętrzu gdzie człowiek czuje się malutki, a jednocześnie ma świadomość, że jest to dzieło innego człowieka.
Rysuję tradycyjnie tuszem natomiast zmieniam narzędzia na bardziej pierwotne i tak obok stalówki pojawia się pędzel i patyk jako najprostsze narzędzie do kreślenia.
Zapraszam do dialogu z „moimi” katedrami do odnajdywania w sobie chęci działania do powrotu do czasów dzieciństwa gdzie patykiem kreśliło się na ziemi czy tez piasku jakieś figury znaki którym nadawało się własną treść często niezrozumiałą dla innych a będącą tworem indywidualnej wrażliwości i wyobraźni.



Robert Znajomski

Komentarze

Popularne posty z tego bloga